Witam, jestem nowa na forum. Dręczą mnie pytania odnośnie sygnalizowania zjazdu i błędów kierowców, więc postanowiłam je zadać. Krótko przedstawię sytuację. Stałam przed ruchliwym rondem, chciałam włączyć się do ruchu. Auto, które było na rondzie, dało sygnał skrętu w moją ulicę, włączyłam się do ruchu, jednak auto nie opuściło ronda. Chcą uniknąć uderzenia w tył, zjechałam na krawężnik (na szczęście skończyło się tylko otarciem mojego przedniego koła). Kobieta w aucie, gdy już skończyła pokazywać palec i trąbić, stwierdziła że "może dawać kierunkowskaz i nie skręcać, a moim obowiązkiem jest czekać aż/czy skręci, bo mimo wszystko mam ustępować pierwszeństwa". Szczerze zgłupiałam, od 12 lat jestem kierowcą, raczej spokojnym, różne teorie słyszałam, ale ta- o dawaniu kierunkowskazu i robieniu co się chce- mnie zaskoczyła. Myślałam, że sygnalizacja-sygnalizuje zamiar kierowcy, ale mogę się mylić. Stąd pytania: 1. Jeśli jednak doszłoby do kolizji j/w, kto za nią odpowiada- os. kierowca na rondzie, czy kierowca włączający się? 1a) Jak chodzi o postępowanie mandatowe- to jest moje słowo, przeciwko słowu 2-go kierowcy, czy można jakoś sprawdzić jak doszło do kolizji ? 2. Czy to dotyczy również włączania się do głównej ulicy, gdy kierowca na głównej sygnalizuje zjazd, a następnie tego nie robi i dojdzie do kolizji z os. wyjeżdżającą z podporządkowanej? 3. Czy we wszystkich przypadkach (jak stwierdziła niefajna pani z ronda) powinnam czekać, aż kierowca już skręci? I ostatnie 4. Często jeżdżą ze mną dzieci, w przypadku j/w- (jeśli wracałabym z przedszkola) w sytuacji j/w-istnieje przwdopodobieństwo, że kierowca na rondzie trafiłaby w moje 2 letnie dziecko w siedzonku z tyłu-jak powinnam się zachować? Z góry dziękuję za odpowiedź.
|